W dole otchłań, w dole przepaść Sanie jadą wąską granią
I choć nie chcę, to wbrew sobie Swoje konie wciąż poganiam
Już brakuje mi powietrza Wieje wiart z mrożonym deszczem
Czuję, że już koniec drogi A ja chciałbym jeszcze!
Trochę wolniej, konie! Trochę wolniej, wy!
Nie zważajcie, kochane, na bat
Narowiste się trafiły Zbyt porywcze, zbyt
Jeszcze noc, jeszcze świt Jeszcze choć trochę dnia
Jeszcze wody wam dam Jeszcze śpiewam i gram
Jeszcze pieśni skończyć chcę Jeszcze noc, może dwie
Koniec marzeń - nie ma złudzeń Wąska grań i konie w biegu
Spadnę z sań i jak złoczyńcę Wnet powloką mnie po śniegu
Ech, zwolnijcie choć na chwilę Zanim wiatr nas zwieje z grani
Trochę wolniej mnie prowadźcie Do ostatniej już przystani
Trochę wolniej, konie! Trochę wolniej, wy!
Nie zważajcie, kochane, na bat
Narowiste się trafiły Zbyt porywcze, zbyt
Jeszcze noc, jeszcze świt Jeszcze choć trochę dnia
Jeszcze wody wam dam Jeszcze śpiewam i gram
Jeszcze pieśni skończyć chcę Jeszcze noc, może dwie
Na pewno nie ma spóźnień Na spotkanie z Panem Bogiem
Grań się zwęża i już słyszę Głos aniołów - chór złowrogi
Czy to dzwonek od owieczki? Czy to dzwon na trwogę dzwoni?
Czy to ja wciąż jeszcze krzyczę W huraganie rosłych koni?
Trochę wolniej, konie! Trochę wolniej, wy!
Nie zważajcie, kochane, na bat
Narowiste się trafiły Zbyt porywcze, zbyt
Jeszcze noc, jeszcze świt Jeszcze choć trochę dnia
Jeszcze wody wam dam Jeszcze śpiewam i gram
Jeszcze pieśni skończyć chcę Jeszcze noc, może dwie
|