Umiałeś w śniegu stawiać kroki
Siadłeś mijając rozpadliny
A góry wdychały obłoki
I wydychały burze i lawiny
I nie spuszczały z ciebie wzroku
Bo już nie jedno tu widziały
A bardzo chciały dać ci spokój
I wyciem wiatru ostrzegały
One wiedziały gdzie jest wróg
Wystarczył ruch nieprzewidziany
I runął z góry grzmot i huk
I śnieg oderwał się od ściany
A krzyk twój krótki jeszcze trwał
Gdy tu już była tylko cisza
Echem odbijał się od skał
Bo góry chciały by ktoś słyszał
A gdy na oddech brakło siły
To one się nie poddawały
Każdym kamieniem cię chroniły
I własnym grzbietem osłaniały
Nie pojmie kto nie dotknął gór
I nie wytyczał własnych dróg
Czym dla człowieka dywan z chmur
A nad człowiekiem tylko Bóg
A jeśli śmierć to właśnie tu
Gdzie niebo takie bliskie
I grobem stał się śnieg i lód
A góry wielkim obeliskiem
|