Byłbym z mamą i tatusiem
W jednym domku mieszkał, lecz
W tym szpitalu leżeć muszę,
Gdzie dokoła biel jak śnieg,
Co mi pielęgniarka daje
Bez zmrużenia oka jem.
Wczoraj umarł sąsiad z prawej,
A ten z lewej jeszcze nie.
Po porannym wnet obchodzie
Sąsiad, ten, co jeszcze nie,
Tak powiedział: słuchaj, chłopie,
Masz urżnięte nogi dwie.
Jakże to? Nieprawda wcale!
Czemu kłamiesz? Stary luj!
Mnie urżnęli tylko palec!
Tak mi doktor mówił mój.
Sąsiad, ten, co leżał z lewej
Raz się śmiał, raz z bólu wył.
W nocy drgawki miał i bredził,
chyba chory trochę był.
A w dzień mówił mi: nie wstaniesz,
Nie pobiegasz, brachu, już!
W końcu mu odpowiedziałem:
Ty na siebie lepiej spójrz!
Za to, co on do mnie mówił
Często go musiałem skląć.
Planowałem, by mu w nocy
Maskę z tlenem z gęby zdjąć.
Lecz do łóżka mnie przypięli,
Bo rzucałem się we śnie.
Gdyby żył ten sąsiad z prawej,
Ten by nie oszukał mnie!
|