Prawda subtelna, wytwornie ubrana chodziła,
Każdy, wesoły choć goły, miał przykład z niej brać;
Blaga prostacka tę prawdę do siebie zwabiła:
”Zostań, odpocznij, wszak możesz spokojnie tu spać.”
Kiedy już prawda naiwna na dobre usnęła,
Śniła rozkosznie i miękko wtuliła się w koc,
Blaga brutalnie z niej całe okrycie ściągnęła,
Grzejąc swe ciało jej ciepłem spędziła tę noc.
Przed świtem blaga z tapczanu podniosła się nago -
Baba jak baba, obrazek to stary jak świat,
Nie ma różnicy za grosz między prawdą i blagą,
Gdy, oczywiście, zupełnie pozbawić je szat.
Zręcznie wyplotła jej z włosów wstążeczki błyszczące,
Suknię zmierzyła na oko, wciągnęła dessous,
Wzięła jej dowód, zegarek, zgarnęła pieniądze,
Szpetnie zaklęła, splunęła, uciekła co tchu.
Rano, gdy prawda z letargu ocknęła się wreszcie,
Naga i sadzą pokryta, zmarznięta na kość,
Strach ją ogarnął i wstyd, jak pokaże się w mieście...
Czy w tej okropnej postaci rozpozna ją ktoś?
Śmiała się jednak, gdy w pierś jej kamienie ciskali -
”Blaga to zwykła, choć chodzi ubrana jak ja!”
Dwaj urzędnicy rozwlekły protokół spisali,
W którym z godności ją chcieli obedrzeć do cna.
Długi protokół się kończył obłudną tyradą,
Z palca wyssanych zarzutów stawiano jej moc:
„Taka łachudra ma czelność nazywać się prawdą,
A nawet ciuchy w rynsztoku straciła przez noc!”
Choć naga prawda na Boga się klęła - wciąż słabła,
Długo musiała się tułać i żebrać jak dziad...
Blaga tym czasem już gdzieś konia z rzędem ukradła,
Na którym butnie przemierza do dziś cały świat!
Mówią, że ktoś tam o prawdę zaciekle wojuje,
Lecz w jego mowach nie widać tej prawdy ni krzty!
Być może prawda naprawdę nam zatryumfuje,
Jeśli od blagi nauczy się reguł złej gry!
Bywa, że czasem pół litra zaszumi ci w głowie
I nawet nie wiesz, gdzie zaśniesz, bo padniesz i cześć;
Mogą do naga oskubać, naprawdę, panowie!
Patrz, chytra blaga w twych portkach wybiera się gdzieś,
Patrz, twój zegarek już blaga na bazar chce nieść,
Patrz, do historii chce blaga z dowodem twym przejść!
|