Wszystko jakoś nie tak; niby kręci się świat,
Oznak burzy na niebie ni śladu,
Ten sam las i powietrze, ten sam wody smak,
Tylko on nie powrócił ze zwiadu.
W imię czego co noc tak spieraliśmy się -
Tego pojąć już dziś nie dam rady,
Lecz jak bardzo go brak - teraz dopiero wiem,
Kiedy wczoraj nie wrócił ze zwiadu.
Podśpiewywał nie w takt, w zamyśleniu zwykł trwać,
Czasem gadał bez sensu i składu,
Zrywał się skoro świt i nie dawał mi spać,
Ale wczoraj nie wrócił ze zwiadu.
Głucha pustka z wszech stron, jednak problem nie w tym;
Zrozumiałem: świat z nas dwóch się składał.
Jakby ciepło ogniska zdusił wiatr, rozwiał dym
Kiedy on nie powrócił ze zwiadu.
Dzisiaj wiosna z niewoli wyfrunęła jak ptak,
Skry zieleni strąciła do sadu.
Brachu, zostaw popalić! Nie odezwał się brat,
Przecież wczoraj nie wrócił ze zwiadu.
Nie odchodzą zabici, nie porywa ich czas
Gdy wyciągnę dłoń, może cię dotknę.
W dali niebo błękitne opada na las,
Stoją drzewa jak rzeźby ulotne.
Zawsze miejsca w ziemiance starczało dla dwóch,
Czas po równo na dwóch się rozkładał,
Teraz zdaje mi się, kiedy nie ma go tu,
Że to ja nie wróciłem ze zwiadu...
|