W restauracji na ścianach kicze zezują z ram:
„Trzy niedźwiadki", „Witeziowi biada".
Przy stoliku kapitan siedzi jak palec sam.
- Pan pozwoli - pytam. - Dobra siadaj.
- Pal. - „Kazbeków" nie palę, taki złożyłem ślub.
- Twoja sprawa. Nie było rozmowy.
Wypij ...Kelner, kieliszek... No to chlup w głupi dziób!
Twoje zdrowie... - Ja tam jestem zdrowy.
- Racja - mruknął kapitan, wznosząc rękę ze szkłem:
Wódę golisz przyjemnie, szczeniaku,
Ale czyś widział z biska kiedyś czołg... cekaem
I czyś ruszał choć raz do ataku?
Byłem starszym sierżantem. Kursk Rok czterdzieści trzy...
Za moimi plecami - świat w wojnie.
Za moimi plecami wiele rzeczy, byś ty
Mógł, gówniarzu żyć dzisiaj spokojnie.
... On wspominał i pił. Pytał, kim ojciec mój
Ryjąc nosem wśród dań i napitków.
- „Ja za ciebie, podleca, w gradzie kul szedłem w bój
A ty życie marnujesz, ohydku.
Ja bym dał ci karabin i na front wysłałbym!
Ładny front: chlejesz ze mną i kwita..."
Jak pod Kurskiem w okopie czułem się siedząc x nim.
Znów był starszym sierżantem - kapitan.
Choć przytruty - wciąż gadał. Parł do kłótni. Ja też.
Spór wiedliśmy z pijackim uporem.
Obraziłem go w końcu: „Kapitanie, czy wiesz,
Że ty nigdy nie będziesz majorem! "
|