poetom i prozaikom, lecz bardziej poetom
Prawdziwym jest poetą ten, kto nagłą poniósł śmierć, - Najlepiej, gdy był w odpowiednim wieku: Dwadzieścia sześć - i dość, i w Piatigorsku kula w pierś, Lub sznur w hotelu - planom swym na przekór... Trzydzieści trzy, Chrystusa śmierć: On też poetą był I wierzył w ludzi - ot, w naturze rysa... Więc gwoździe w dłonie wbić - tak, żeby krew trysnęła z żył, By mniej rozmyślał, no i już nie pisał. Trzydzieści siedem - zimny pot, już trzęsę się jak tchórz I w jednej chwili błogi rausz odpływa, Bo w takim wieku Puszkin pojedynek toczył już A Majakowski w lufę się wpatrywał. Trzydzieści siedem - jeszcze raz! To tu podstępny Bóg Wybierać kazał, jak na dróg rozstajach: I Byron, i Rimbaud nie przeszli żywi przez ten próg, A nam, współczesnym, jakoś się udaje. Nie żądał satysfakcji nikt, więc bić się nie mam z kim, Krzyżować - krzyżowali... delikatnie. Trzydzieści siedem - szukam krwi... ech, co tam krew, rzecz w tym, Że skronie posiwiały mi ostatnio. Strzelają mało? W pięty uszła dusza, chwycił strach? Maniacy, psychopaci - dajcie spokój! Po ostrzu noża chodzą dziś poeci - taki fach, I bose dusze tną przy każdym kroku. Z „poetą” wszak rymuje się „wendeta”, w związku z czym Poetę czas ukrócić - jasna sprawa. Więc nożem cios!.. Niech cieszy się, że nie jest byle kim: Mordują go, bo groźny się wydawał! Współczuję wam, wyznawcy profetycznych liczb i dat! Cierpicie, kiedy trzeba się rozluźnić, Bo długość życia wzrosła i nasz nowoczesny świat Poetów żegnać może trochę później...
       
© Witold Bartoszek. Tłumaczenie, 2011
© Witold Bartoszek. Wykonanie, 2011