To ja: JAK - myśliwiec, to mój silnik gra,
Niebo - moim schronieniem,
Lecz człowiek, który tam - we mnie - tkwi
Uważa, że on jest myśliwcem...
W powietrznym boju dopadłem „Junkersa” -
I zrobiłem z nim to, com chciał.
A człowiek, który tam - we mnie - tkwi,
Kukłą za sterem się stał.
Niedawno na wylot przestrzelili mnie,
Lecz dziurę mechanik załatał,
A człowiek, który tam - we mnie - tkwi
Chce znów „korkociągiem” latać
Ociężały bombowiec zrzuca bombę, co
Śmierć przynosi lotnisku.
I słychać stabilizatorów śpiew:
„Mir domów ogniskom!”
Od rufy podchodzi do mnie „Messerschmitt” -
Ucieknę - od ran brak mi sił!,
Lecz człowiek, co we mnie, wciąż łaknie krwi:
Czołowy atak - zwrot w tył!
Cóż robi czort - wybuch rozerwie nas!...
W piachu spłonąć - pisane nie mnie -
I zakazy, prędkości ludzkie - mam gdzieś,
Ja z ciągu wyrywam się!
Jam - pierwszy! A przecież o małom nie spłonął! -
A gdzież on, już był tak blisko?
Spojrzałem: on dymi, kiwa się, śpiewa:
„Mir domów ogniskom”
A ten, który siedzi gdzieś w czaszce mej
Żyje - śmierć minął o włos.
Znów w błąd mnie wprowadza, krzyczy i mknie
Z „pętli śmiertelnej” na wprost.
I rzyga jak kot, ciążenie 2 G,
Ech, znalazł się lotnik - as!...,
I znowu musiałem posłuchać go
Lecz to już ostatni raz!
Już dłużej nie będę pokorny, nie ja,
Już lepiej na ziemi gdzieś tkwić!
Dlaczego nie słyszy, jak tętno się rwie!
I krwi - benzyny brak mi!
Udręka maszyny też ma swą granicę -
Cierpienia już skończył się czas,
A człowiek, który tam - we mnie - tkwił
W szkło szyby wbił swoją twarz.
On trup! W końcu lecę tak lekki i krwi
Ostatki spalam z żył.
Ale... cóż to znów, cóż... czemu pikuję w dół?! -
Poderwać się już nie mam sił!
I żal mi, że dla mnie zbyt krótko trwał lot,
Lecz może powiedzie się komuś,
Przyszło mi w końcu zaśpiewać tę pieśń:
„Mir i w waszym domu!”
|