Znad stosu drew się uniósł dym
W nim niedojrzały spłonął kłos.
Posłuchajcie więc pieśni o tym, tym,
Co nie zaśpiewał, choć miał głos.
Może nigdy nie lubił go los, los,
Za tym wszystkim to on własnie stał.
Całe życie go wodził za nos, nos,
Nawet struny fałszywe mu dał.
Zaczął nieśmiało nutą "do",
Lecz nie dośpiewał jej nie do–
Nie wybrzmiał akord jego, cóż...
Nikogo więc nie natchnie już...
Zawodził ktoś, pies zbity wył,
Kot mleko pił, kot mleko pił.
Więc w śmiech, dziś został tylko śmiech!
Chciał rzucić żart, nie rzucił nic,
Chciał zapić winem każdy grzech,
Tylko nie było czego pić.
Kiedy już kłótnię wszczynać miał,
Niepewny był, nie wiedział jak.
Chciał przelać krew, a pot się lał,
A z potem duszy spływał smak.
Już sekundant podawał mu broń,
I pojedynek był o krok.
Tylko czemu zadrżała mu dłoń?
Zamiast wytrzymać - spuścił wzrok.
Więc w śmiech, dziś został tylko śmiech!
Choć śpieszył się, nie wiedział gdzie.
Wizji starczyłoby dla trzech,
Ale rozmyły się we śnie.
Mogę przysiąc na życie i śmierć, i śmierć,
Wierzył w słowo, więc pilnie go strzegł.
I na śniegu napisał jej wiersz, wiersz,
Lecz niestety już stopniał ten śnieg.
Ale wtedy na szczęście śnieg spadł, spadł,
I napisać mógł wszystko, co chciał,
I największe śnieżynki, i grad
Chciał ustami wyłapać, więc gnał.
Pochwycił w chmurach wielki wóz,
By go najszybciej do niej niósł.
Lecz nie pomogło nawet to,
Bo nie dogonił jej nie do–,
A byk, co jego znakiem był
Z tej chłodnej mlecznej drogi pił.
Więc w śmiech, dziś został tylko śmiech, śmiech!
Gdy wszystko jest jak kulą w płot,
A wszystkim rządzi tylko pech, pech.
Przerwany lot, przerwany lot, przerwany lot...
Więc w śmiech, nieprawdaż? Właśnie tak...
Do śmiechu wam, a nawet mnie.
W pół skoku koń, w pół lotu ptak...
A winny gdzie? A winny gdzie?
|