Tak, byłem duszą złego towarzystwa, I mogę wam powiedzieć, że Mój adres, imię i nazwisko Na pamięć znali w KGB. Całe podwórko uwielbiało mnie I ci z sąsiednich domów też. Wiedziałem, że mi służba foty tnie I łazi za mną wzdłuż i wszerz.         Choć nigdy w życiu mi nie było źle, To raz się ktoś tam czegoś zląkł I przez to właśnie skurwił się, sprzedał mnie - Więc wpadłem sukom wprost do rąk. Naczelnik był o dziwo dość O.K., Lecz mnie na przesłuchania wlókł, Więc go lubiłem trochę mniej, Niż bym normalnie lubić mógł. Raz w środku nocy powiedziałem mu, Że w sumie mam ich wszystkich gdzieś, I że całemu MSW Najchętniej bym zgotował rzeź. Adwokat chciał wziąć sąd na litość, lecz Nikt nie uwierzył, że to żart, A prokurator wniósł, w tym rzecz, By dziesięć lat mi dać na start. Nie odroczyli mi rozprawy, nie.. Sędziom starczyło kilka chwil. Mecenas raczej tym nie przejął się - Miał najwyraźniej taki styl. Wszystko ucichło, teraz jestem sam - Zrobił się ze mnie ludzki wrak. Po co być duszą towarzystwa mam, Gdy duszy mu zupełnie brak?
© Mikołaj Kozak. Tłumaczenie, ?