Tak, byłem duszą złego towarzystwa,
I mogę wam powiedzieć, że
Mój adres, imię i nazwisko
Na pamięć znali w KGB.
Całe podwórko uwielbiało mnie
I ci z sąsiednich domów też.
Wiedziałem, że mi służba foty tnie
I łazi za mną wzdłuż i wszerz.
Choć nigdy w życiu mi nie było źle,
To raz się ktoś tam czegoś zląkł
I przez to właśnie skurwił się, sprzedał mnie -
Więc wpadłem sukom wprost do rąk.
Naczelnik był o dziwo dość O.K.,
Lecz mnie na przesłuchania wlókł,
Więc go lubiłem trochę mniej,
Niż bym normalnie lubić mógł.
Raz w środku nocy powiedziałem mu,
Że w sumie mam ich wszystkich gdzieś,
I że całemu MSW
Najchętniej bym zgotował rzeź.
Adwokat chciał wziąć sąd na litość, lecz
Nikt nie uwierzył, że to żart,
A prokurator wniósł, w tym rzecz,
By dziesięć lat mi dać na start.
Nie odroczyli mi rozprawy, nie..
Sędziom starczyło kilka chwil.
Mecenas raczej tym nie przejął się -
Miał najwyraźniej taki styl.
Wszystko ucichło, teraz jestem sam -
Zrobił się ze mnie ludzki wrak.
Po co być duszą towarzystwa mam,
Gdy duszy mu zupełnie brak?
|