Było tak, ja kochając cierpiałem. Było tak, tylko o niej myślałem. I widziałem ją często we śnie - Amazonkę na koniu we mgle. Na co mi była cała mądrość wielkich słów, Kiedy na śniegu ślady stóp jej całowałem? Co z tobą było, o królowo moich snów? Gdzie cię zgubiłem, złudne szczęście, gdzie podziałem? W duszach wiosna tańczyła co sił. Ogień w myślach nam zawsze się skrzył. Przy niej smutek, tęsknota i żal, Bezpowrotnie leciały gdzieś w dal. Dziś jej potrzebny bardziej całun niż mój śpiew, Przez łzy wciąż śmieję się i płaczę bez przyczyny. Bo wieczny chłód jej lodem pokrył krew Przez strach przed życiem i przed śmiercią nie z jej winy. Zrozumiałem, czas przestać już grać. Nie ma sensu we śnie wiecznie trwać. Przecież z fałszu utkana ta nić, To jest miraż, ja nie chcę w nim tkwić. Palę w pamięci resztki spojrzeń, gestów, słów, I struny rwę, chcąc się uwolnić od marzenia. Nie chcę być więcej niewolnikiem złudnych snów, Nie chcę się kłaniać białym zjawom zapomnienia.
© Mikołaj Kozak. Tłumaczenie, ?