Ja kochałem i skandale i kobiety,
I codziennie inną miałem z pań,
Więc krążyły liczne epitety
Na mój temat, że ja niby jestem taki drań.
I niedawno, snując się bez celu,
Po podwórku czy przed sklepem, nie wiem sam.
Napotkałem jedną z bardzo wielu -
Eleganckich miss dzielnicy, schludnych dam.
Cóż powiedzieć mam o jej naturze?
Ach... ta czysta dusza, klasa strój,
Nawet już nie wspomnę o figurze,
A w portfelu pustka, niech to chuj...
Jej by trzeba dać pierścionki i słodkości,
Koniak z Gruzji, flakon perfum - zwykły gest.
No a w zamian raczej mało przyjemności,
Bo usługi jej wątpliwe, tak już jest.
"Ja ci, luby - powiedziała - miej na względzie,
Dam co mam i zmysły puszczę w ruch".
Ja jej na to: "Za stówę niech ci będzie,
Jeśli więcej - to z kumplem i na dwóch".
One czasem zbytnio są zuchwałe -
Jak kapryśne konie, smutna rzecz.
Może czegoś tam nie zrozumiałem,
Ale wściekła się i poszła sobie precz.
Po miesiącu przeszło jej wzburzenie,
Po miesiącu przyszła jeszcze raz.
A ja takie dziwne mam wrażenie,
Że ta cena to nie była taka zła.
|