Ja kochałem i skandale i kobiety, I codziennie inną miałem z pań, Więc krążyły liczne epitety Na mój temat, że ja niby jestem taki drań. I niedawno, snując się bez celu, Po podwórku czy przed sklepem, nie wiem sam. Napotkałem jedną z bardzo wielu - Eleganckich miss dzielnicy, schludnych dam. Cóż powiedzieć mam o jej naturze? Ach... ta czysta dusza, klasa strój, Nawet już nie wspomnę o figurze, A w portfelu pustka, niech to chuj... Jej by trzeba dać pierścionki i słodkości, Koniak z Gruzji, flakon perfum - zwykły gest. No a w zamian raczej mało przyjemności, Bo usługi jej wątpliwe, tak już jest. "Ja ci, luby - powiedziała - miej na względzie, Dam co mam i zmysły puszczę w ruch". Ja jej na to: "Za stówę niech ci będzie, Jeśli więcej - to z kumplem i na dwóch". One czasem zbytnio są zuchwałe - Jak kapryśne konie, smutna rzecz. Może czegoś tam nie zrozumiałem, Ale wściekła się i poszła sobie precz. Po miesiącu przeszło jej wzburzenie, Po miesiącu przyszła jeszcze raz. A ja takie dziwne mam wrażenie, Że ta cena to nie była taka zła.        
© Mikołaj Kozak. Tłumaczenie, 2012