Nieprawda, że w górze jest pustka i mrok, Tak myśleć nikomu nie pozwól. Jest Zodiak, a na nim od zawsze, rok w rok Jak w tangu szaleje gwiazdozbiór. Patrzymy, ku niebu kierując wciąż wzrok W milczenie tajemnic i w wieczność. W nim każde stulecie, dekada i rok Czekamy na znak, jaki zrobić więc krok, I drogę jak wybrać bezpieczną. Lecz nektar gorący w lutowych dni chłód I grog .w niczym też nie pomoże, Gdy Wodnik rozlewa strumienie swych wód I topi się w nich Koziorożec. Choć potok kosmiczny jest rwący i zły Splamiony krwią, szlamem i rtęcią Wyrwawszy się w marcu z moczarów i mgły Prą Ryby do przodu, wracają do gry, Bo tarło to dla nich jest świętość. A Strzelec grudniowy też poszedł pod strzał I walczy, choć gasną mu oczy. Byk będzie bez strachu nad Strzelcem więc stał W kaskadzie majowych uroczysk. Gdy w sierpniu zgłodniały rozejrzy się Lew Za późnokwietnowym Baranem To Bliźniąt majowych poniesie go śpiew, Jak komet warkocze, szum wiatru, krzyk mew Aż wreszcie go znajdzie nad ranem. Promienie słoneczne tną w skos leśny szlak I każdy jak nić jest Ariadny. Na końcu tych nici są Skorpion i Rak. A każdy z nich szans nie ma żadnych. Nikt znaku zodiaku nie wybrał jak chciał, Bo nikt go o zdanie nie pytał. Każdego część nieba trafiła jak strzał A gdyby je złożyć i nadać im kształt, Zagadka zostanie odkryta.
© Mikołaj Kozak. Tłumaczenie, 2020