Nieprawda, że w górze jest pustka i mrok,
Tak myśleć nikomu nie pozwól.
Jest Zodiak, a na nim od zawsze, rok w rok
Jak w tangu szaleje gwiazdozbiór.
Patrzymy, ku niebu kierując wciąż wzrok
W milczenie tajemnic i w wieczność.
W nim każde stulecie, dekada i rok
Czekamy na znak, jaki zrobić więc krok,
I drogę jak wybrać bezpieczną.
Lecz nektar gorący w lutowych dni chłód
I grog .w niczym też nie pomoże,
Gdy Wodnik rozlewa strumienie swych wód
I topi się w nich Koziorożec.
Choć potok kosmiczny jest rwący i zły
Splamiony krwią, szlamem i rtęcią
Wyrwawszy się w marcu z moczarów i mgły
Prą Ryby do przodu, wracają do gry,
Bo tarło to dla nich jest świętość.
A Strzelec grudniowy też poszedł pod strzał
I walczy, choć gasną mu oczy.
Byk będzie bez strachu nad Strzelcem więc stał
W kaskadzie majowych uroczysk.
Gdy w sierpniu zgłodniały rozejrzy się Lew
Za późnokwietnowym Baranem
To Bliźniąt majowych poniesie go śpiew,
Jak komet warkocze, szum wiatru, krzyk mew
Aż wreszcie go znajdzie nad ranem.
Promienie słoneczne tną w skos leśny szlak
I każdy jak nić jest Ariadny.
Na końcu tych nici są Skorpion i Rak.
A każdy z nich szans nie ma żadnych.
Nikt znaku zodiaku nie wybrał jak chciał,
Bo nikt go o zdanie nie pytał.
Każdego część nieba trafiła jak strzał
A gdyby je złożyć i nadać im kształt,
Zagadka zostanie odkryta.
|