Przed wyjazdem za granicę
Zebrać musisz świstki liczne.
Zbierasz, choć cię bierze złość.
- Jedzie z wami, daję słowo,
Po cywilu, lecz służbowo
Zawsze ktoś.
Już na miesiąc przed wojażem
Pan w urzędzie ci pokaże
Co byś w „czasie wolnym" mógł:
„Masz prowadzić się jak święty.
Nie daj się popędom spętać
Broń Cię Bóg!".
Ten służbowy, z lekka ryży
Podszedł do mnie już w Paryżu:
„Misza jestem, u mnie wolne, chodź".
Jak to mówią - nie karany,
Dziad Rosjanin, on - Rosjanin,
Równy gość.
Ciągle wzdychał i notował,
Nikt go nie mógł rozszyfrować,
A w podróży pomógł mi nie raz.
I bez przerwy mi nawijał:
„Stary, u mnie za tę przyjaźń
Punkty masz!"
Raz wymknąłem się, by w ciszy
Móc pozwiedzać Rzym bez Miszy.
(Noc odsypia, więc nie będzie truć)
Wtem mi głos wewnętrzny krzyczy:
„Misza boks w młodości ćwiczył -
Lepiej wróć!".
Przy kolacji, przy obiedzie
Zawsze ze mną musiał siedzieć,
Bywał nawet w moich snach.
Jakoś kiedyś tak przypadkiem
Zaglądnąłem mu w notatki,
Zdjął mnie strach!
Napisała ta cholera
Że w Paryżu skłąłem mera
A jak piłem, mieli bal!
Ze na „babki" chciałem skoczyć,
Że mnie Zachód zauroczył.
Głównie szmal.
Więc wynika z tego prosto:
„Można nawet o szpiegostwo..
Jakby w plecy ostry nóż!
I nie może być inaczej,
Teraz Rzymu nie zobaczę
Nigdy już.
|