Przez cztery lata hasał w morzy «Korsarz» nasz, Od bitew, sztormów nie wyblała nasza flaga. Cerować żagle już potrafi każdy z nas, I murem stać, gdy sroży się huragan. Cała eskadra wciąż po piętach depcze nam, W krąg cisza trwa i wisi coś w powietrzu. Lecz tu kapitan nasz zakrzyknął „Spokój tam! Jeszcze nie wieczór, jeszcze nie wieczór!" Okręt flagowy już ustawił bokiem się. I z lewej burty trysnął gejzer/dymu. Nasz „Korsarz" dał odpowiedź siejąc śmierć, Zasypał gradem kul tych pieskich synów. Załogę stanowiła zgrana brać, Lecz z wiatrem źle jest, jakby na przekór. Kapitan śle nam znów umowny znak, Jeszcze nie wieczór, jeszcze nie wieczór. Lustrują nas przez lunet, lornet grube szkła, I widzą nas od dymu złych i szarych. Lecz nigdy nie, nie, nie zobaczą nas, Przykutych łańcuchami na galerach. Nierówny bój, już okręt chyli się nasz, Kapitan sytuację taką przeczuł. „Abordaż - krzyczy - siły zebrać czas!" Jeszcze nie wieczór, jeszcze nie wieczór. Jeśli chcesz żyć, być wolnym, jeśliś wbrew, Przygotuj się do starcia, do pogromu. A szczury niech z okrętu idą precz, Bo przeszkadzają w walce bez pardonu. I szczury chyba już zwietrzyły rychłą śmierć. Skoczyły w morza toń ratując się w pośpiechu. A tu fregata już „Korsarza" burtą trze, Jeszcze nie wieczór, jeszcze nie wieczór. I piersią w pierś, i nożem w nóż, i twarzą w twarz, By nie paść łupem krabów, ni rekinów. Ten z coltem, ten z kindżałem, ten we łzach, Skakaliśmy z okrętu w kłębach dymu. Lecz nie! Nie mogą posłać go na dno! Ocean wzniesie go, nadstawi grzbietu. Bo przecież ten ocean z nami wciąż, Kapitan rację miał, jeszcze nie wieczór!
© Ryszard Woźniak. Tłumaczenie, 1983
© Mariusz Miklas. Wykonanie, 1985