Tu śmiech przez łzy - jak pośród luster trzech,
Nade mną, widać, dziś pożartowali:
Tu nos jak hak, a tu do uszu śmiech,
Strój jak w Wenecji gdzieś na karnawale!
Tańczących krąg porywa mię, że aż
Wiruje świat, nie prószy mnie o laskę.
To znaczy, że normalną moją twarz
Tu wszyscy chyba wzięli dziś za maskę.
Petardy, blask... Lecz ciągle coś nie tak,
A maski na mnie z krzywa patrzą wszystkie
I krzyczą, że im znowu zbijani takt
I że tancerzom włażę na odciski.
Ca robić - śmiać się z nimi aż do łez?
Czy może jak najprędzej stąd uciekać?
Nadzieję mam, że jednak gdzieś tu bez
Zwierzęcych masek - ujrzę twarz człowieka.
W perukach, w maskach wszyscy - taki strój,
Kto z bajki, a zaś ten - z literatury...
Arlekin smutny - z lewa sąsiad mój.
Ten drugi - kat, a każdy trzeci - dureń.
Ten starał się wybielić, skryć swój grzech,
A inny twarz swą od rozgłosu skrywa,
A temu brak już sił, odróżni niech,
Gdzie stale maska, a gdzie twarz prawdziwa.
Z uśmiechem więc w tańczących wchodzę krąg,
Lecz budzi lęk niejedna tu osoba:
- A jeśli ktoś topora kata z rąk
Nie odda jutro - tak mu się spodoba?
Skąd, Arlekinie, swą tęsknotę masz,
Czyż w smutku tym już nie jest ci za ciasno?
Co, jeśli dureń swą głupawą twarz
Zapomni zdjąć i zrośnie mu się z własną?!
Jak dobrej twarzy nie przegapić mam,
Odróżnić tych, co słyszą głos sumienia?
Nakładać maski każdy umie sam,
By nie rozbijać twarzy na kamieniach.
W czym masek tajemnica, chyba wiem,
Mam analizę pewną i dokładną:
- Choć obojętne, chronią wciąż przed złem,
Gdy plują w twarz i ciosy na nią spadną.
|