Żółty blask oślepia dziś,
Wykrzykuję we śnie:
“Czekaj, z rana przyjdzie myśl -
Teraz mi za wcześnie!”
Lecz i z rana coś nie tak,
Nic nie rozwesela:
W papierosie znajdziesz smak
Albo się podchmielasz.
W knajpach - stoły strojne w biel,
W zieleń - adamaszek,
Może błaznom w tym jest cel,
Jam - jak w klatce ptaszek.
W cerkwi - dym roztacza diak,
Smrody - jakich mało.
Nie, i w cerkwi coś nie tak,
Jak by być musiało!
Śpieszę - wspinam się na szczyt -
Niech mi kto coś piśnie!
A tam - olcha - co za wid!
A pod górą - wiśnia.
Choćby zbocze ubrać w bluszcz -
Może będzie ładniej,
Niech się coś wydarzy już,
Ale co? - Któż zgadnie!
Rzeka w polu, a ja - wzdłuż:
Blask - nie widzę Boga!
Lśnią bławatki pośród zbóż,
I daleka droga.
A wzdłuż drogi - gęsti las,
Huby w nim - z jagami,
W końcu dróg czekają nas
Koci z toporami!
Tam gdzieś korne tańczą w takt,
Płynnie, nie chcąc może.
A wzdłuż drogi coś nie tak,
W końcu - jeszcze gorzej.
Niechaj knajpę trafi szlag!
Cerkiew - też nie święta!
Wszędzie, chłopcy, coś nie tak!
Gdzie - tak? - Któż pamięta?
|