Poszli wszyscy - wojenny czas był,
Porzucili zasiewy wysokie,
Już nie słychać, nie widać ich z okien -
Wiejskiej drogi pochłonął ich pył.
Złote ziarno jut z kłosa wypływa -
To nie żętych pól skarga i łzy,
I ze szczelin chat chłód przeraźliwy
Już wywiewa wiatr zły.
Domy nasze - jak twierdze wśród skał.
Bez was nie ma tu wstępu nikomu.
Czeka nasza samotność w tym domu,
A w kominie wiatr zamiast was łkał.
Twe koszule, lak dawno wkładane.
Utraciły swą świeżość i biel,
Stare pieśni już są zapomniane,
Bez was - jaki ich cel?
Ból wszechmocny tnie ostro jak bat,
Bije co dzień jak dzwon, bezustannie
Ten odwieczny i płacz, i błaganie,
Jak modlitwa sprzed dawnych już lat.
Spotkam cię, kiedy z koniem przystaniesz,
Czy zmęczony, czy ranny - jak jest!
Skrócisz nam dni trwożnego czekania
I przeczuciom dasz kres!
|