Poszli wszyscy - wojenny czas był, Porzucili zasiewy wysokie, Już nie słychać, nie widać ich z okien - Wiejskiej drogi pochłonął ich pył. Złote ziarno jut z kłosa wypływa - To nie żętych pól skarga i łzy, I ze szczelin chat chłód przeraźliwy Już wywiewa wiatr zły.             Domy nasze - jak twierdze wśród skał. Bez was nie ma tu wstępu nikomu. Czeka nasza samotność w tym domu, A w kominie wiatr zamiast was łkał. Twe koszule, lak dawno wkładane. Utraciły swą świeżość i biel, Stare pieśni już są zapomniane, Bez was - jaki ich cel?             Ból wszechmocny tnie ostro jak bat, Bije co dzień jak dzwon, bezustannie Ten odwieczny i płacz, i błaganie, Jak modlitwa sprzed dawnych już lat. Spotkam cię, kiedy z koniem przystaniesz, Czy zmęczony, czy ranny - jak jest! Skrócisz nam dni trwożnego czekania I przeczuciom dasz kres!            
© Aleksander Śnieżko. Tłumaczenie, 2013