Od antycznych czasów starych
Ktoś ciężary dźwigał lub
Chwytał Greka Grek za bary,
Wzniósłszy rzucał go do stóp!
Jak szyje ofiar, gryf okrągły ściskam,
Unoszę Anteusza ponad świat.
Co na to widz - Czy mię oceni świstem,
Gzy. lak ten Grek, owacji zbiorę grad?
Nie wyróżniam się gracją mustanga,
Jestem spięty, zwolniony mam ruch.
Jakże ciężka piekielnie ta sztanga -
Mój odwieczny przeciwnik i druh!
Ogromną masę któż udźwignąć może?!
Wrogowi bym nie życzył ani mnie.
Podchodzę, na ciężarach ręce złożę
Z uczuciem ciężkim, a co, jeśli nie?!
Juk on - tez jestem twardy, jak z metalu,
Lecz on - naprawdę - metal, żaden spór!
Tak długą drogę szedłem do medalu,
Że pomost przedeptałem aż do dziur.
Nie wyróżniam się gracją mustanga,
Jestem spięty, zwolniony mam ruch.
Jakże ciężka piekielnie ta sztanga -
Mój odwieczny przeciwnik i druh!
Na ziemi rywal - chwila piękna bywa!
Lecz okrzyk “Jest!” - dla wielu razi słuch.
Ocena dobra, lecz niesprawiedliwa:
Nade mną on, więc górą kto z nas dwóch?
Wygląda jak porażka triumf taki.
A sens zwycięstwa śmieszna - prosty był.
Tu sprawa w tym. by za końcowym znakiem
Na pomost sztangę rzucić z całych sił.
Nie wyróżniam się gracją mustanga,
Jestem spięty, zwolniony mam ruch.
Jakże, ciężka piekielnie ta sztanga -
Mój odwieczny przeciwnik i druh.
On pełznąc wzwyż rozrywa mięśtny u mnie,
Im wyżej - woli mniej, czy tu już kres?'.
Widz krzyknął mi - z wysoka - na trybunie:
“Rzuć to żelastwo, niech je dźwiga bies”.
A gdy ostatnie mija okamgnienie -
Żelazny idol padu u mych nóg!
...Wykonywałem zwykłe dziś ćwiczenie,
Złą nazwę “rwanie” dał mu chyba wróg.
|