Tak po naszemu licząc, piliśmy niedużo,
Sierioza, prawda? I ty powtórzysz!
I jeśli wódki z trocin się nie kręci,
To cóż nam było z tych butelek pięciu!
A drugą piliśmy za lady ciemnym kątem
I to afery całej byt początek.
A potem skwer, gdzie grzybek dla dzieciątek,
I film się urwał, bo się w chmiel zaplątał.
Z butelki piłem bez zagrychy i zoczony
Więc byłem już, jak to szkło - zamglony!
A gdy w karetkę ktoś nas wsadził chytrze
Na każdy ryj w nas było już po litrze.
Trzeciego, prawda, myśmy siłą pić zmusili
I tu nasz błąd, toż wychlano tyle!
A żeśmy okulary mu rozbili,
To przecież winę - myśmy winem zmyli.
Towarzysz pierwszy kazał, byśmy zaprzestali:
“Rozejdźcie się, dosyć już skandali!”
Na “rozejść się” - natychmiast się zgodziłem,
Rozeszłam się wnet i rozchodziłem.
Lecz jeślim kogoś złajać miał, ukarzcie srogo,
No, ależ skąd, przecież wiesz, Sierioga!
A że upadłem - w głowie się mąciło,
A krzycząc już bez przytomności byłem.
Pozwólcie teraz kilka słów bez protokołu:
A czegóż uczy nas rodzina, dom i szkoła?
- Że życie ma ukarać takich srogo.
Tu się zgadzamy, czyż nie tak, Sierioga?!
On powie także, gdy mu wyjdą chmielne pary:
Niech życie sądzi, wyznacza kary.
Więc nas odpuśćcie, po co want kinfmiy.
Daremny trud - toż życie sadzi potem!
Wy się nie dziwcie, ze tak kiwa się Sierioża,
On wciąż kapuje, zrozumieć może,
A że wciąż milczy - to już od wzruszenia,
Od rozczulenia i od przejaśnienia!
Nie zabierajcie, ludzie, w domu płaczą dzieci!
Miedwiedki, Chimki - to daleko przecież!
A zresztą, już autobus tam nie chodzi,
Taksówka, metro? - jest, lecz nie na co dzień.
Przyjemnie jednak, ze nas tu szanują władze.
Patrz, tu podwiozą, a tam znów posadzą,
Rozbudzi nas nie kogut: “Kukaręku”.
Podniesie nas sam kapral jak człowiekow!
Z muzyką odprowadzą nas, gdy się prześpimy,
Znajdziemy grosz, więc wnet się podchmielimy!
A jednak, bracie, trudna nasza droga!
Ech ty, biedaku! Cóż, śpij, Sierioga!
|