Dobrze żyje się na świecie,
Gdy dwadzieścia lat, jak wiecie,
Dużo to? - A skąd?
Bied nie naiac, wiosłowałem
Dokąd oczy zaglądały '
I unosił prąd.
Coś zaskrzypi na zakręcie
Niemce słuchać, trzaśnie wpięcie
Już me czuję rąk,
Włożę buty, zdejmę skrycie,
Uwielbiając swe odbicie,
Wracam w chmielny krąg.
Póki piłem te nektary.
Mgły zjadając, nie do wiary!
- Spadam już na kres!
I potężna grzmot-starucha
Prosto mi chichocze w ucho -
Bestia zła jak pies.
Niby krzyczę, dźwięku - zero.
Oddech w piersi strach zapiera -
Widzę jak przez mgły.
Wiatr kołysze mną i włada.
Kto tu? Słyszę, odpowiada:
Ja - twój wyrok zły!
Przestań płakać jak najęty,
Nie pomoże ci nikt święty,
Nawet Krzyża gest.
Bo kto ster i wiosła rzuci,
Tego bies do siebie zwróci,
Tak już w życiu jest!
Zadyszany i obżarty
Bies mnie goni nie na żarty,
- Co za ciężki krok!
Wśród ciemności szukam drogi,
Jeszcze łyk pociągnąć mogę,
By rozjaśnić mrok.
Wtem naprzeciw mnie jak żywa,
Jakaś morda chroma, krzywa,
Co za chytry bies!
Krzyczy: “Biedny nieboraku,
Dola już pijanych taka,
Więc nie trzeba łez”.
Skomlę, dusza się rozrywa:
Wywieź mnie, choć jesteś krzywa,
Jak niewolę znieść?!
Kicham na to, żeś bez oka,
Krzyworęka, krzywoboka,
Tylko wieź mię, wieź!
Na garb jej ze strachu skaczę,
Ale krzywa krąg zatacza -
Różna długość nóg.
Padam, wiję się na brzuchu,
Że aż śmieją się staruchy,
Wstrętne, nie daj Bóg!
Niech już nędzny, ale cały,
Tyle bied na skraju skały,
Zło na samym dnie.
- Słuchaj, krzywa, ćwiartkę stawię
I krzywiznę twą naprawię,
Żeś nie wiozła mnie,
Bo piekielna ty matulu,
Też pociągnąć chcesz od bólu,
W szklance blance prawdy sęk,
Ciężko dźwigać taką tuszę,
Dziesięć łakniesz - lżej na duszy
I odchodzi lęk.
Wnet przylgnęły dwie staruchy,
Chcę z butelką być pod muchą,
Z nędzą gnój na pół.
Jelcze się zakępychowam
I do tyłu zwracam głowę
Skaczę w mroczny dół.
Patrzę wokół: - Łódź z wiosłami,
A tuz za mną ponad pniami
Wznosząc dziki szloch,
Gonią, wyjąc jak na dziwy
Dwa me losy - zły i krzywy:
- Och, jak ciężko, och!
Do omdlenia parłem wiosłem
W górę, w dół, gdzie fale niosły
I porywał prąd.
A dwie stare: zła i krzywa
Od wściekłości i od piwa
Gdzieś zginęły stąd.
|