Wytrwały facet z tego Dżony,
Bogaty - długów mu nie brak.
On żyje nie zsiadając z koni,
A o swych sprawach powie tak,
Że wzbudzi dreszcz słowami trzema,
Pistolet czule dłonią grzejąc:
“Dopóki jeszcze praw tu nie ma,
To tylko on jest mą nadzieją!”
Ze skały spadł - nie widać po nim
I głowę sprawną ma nad dziw.
Nieustępliwy ten nasz Dżony,
Łyk wody - i już znowu żyw!
Gdy ślad wywęszą psy złowieszcze,
On grzywę konia czule skrobie:
“To pogoń, a praw nie ma jeszcze,
Nadzieja, bracie, tylko w tobie”.
Gdy w kłębach dymu dom wasz płonie,
Ratunku Niebo nie da wam:
Bóg nie wie nic - wołajcie Dżony,
Rachunki on wyrówna sam!
On z różnych bied wychodzi sucho,
Choć nieraz strumień zeń się leje.
Dopóki prawa nikt nie słucha,
W nim tylko każdy ma nadzieję!
Dla wrogów - pięści jak podkowy,
Talizman - gdyś mu druh czy brat.
Już taki z niego chłop morowy -
Przepełnia duszę z trzosu wiatr!
On zawsze w czas odpowiedź daje,
Rozumu gburom wnet doleje -
Dopóki prawa nie ma w kraju,
To tylko w sobie miej nadzieję!
|