Tu łapy jodłowe zwisają i drżą
i ptaki poćwierkują trwożnie -
żyjesz w lesie dzikim, zaklętym skąd
uciec już nigdzie nie można.
Niech czeremchy na wietrze łopocą i schną
niech opadną bzy deszczem fioletu -
wszystko jedno, bo ja zabiorę cię stąd
do pałacu z muzyką fletów!
Twój świat trwa zamknięty na tysiące lat
czarami przed światłem i przede mną -
i ty wierzysz że nie ma piękniejszych miejsc,
niż las ten tajemny i ciemność.
Niechby liści nie budził ranek rosy mgłą,
niech tkwi księżyc z niebem pochmurnym w sporze -
wszystko jedno, bo ja zabiorę cię stąd
w jasne miejsce z balkonem na morze!
O której godzinie i którego dnia
podejdziesz tu do mnie ostrożna,
kiedy nagle w ramionach uniosę cię tam
gdzie już odnaleźć nie można?
Skradnę cię! Pragniesz tego w duszy swej,
czy na darmo tyle sił zmarnowałem?!
Zechciej raj przeżyć ze mną bodaj... byle gdzie
jeśli miejsce w pałacu ktoś zajął!
|