Parkiet blaskiem sie mieni,
wosk topnieje ze swiec,
szamerunkiem z ramicnia
srebrny skrapla sie deszcz.
Juz sie sfermentowalo
zlote wino, czas pic!..
Co sie stalo, to stalo sie, stalo...
Co ma byc, to ma byc.
Mylach slad, w okamgnieniu
Umykajac spod luf,
rwa przez chaszcze jelenie,
smierc wychodzi na low.
Zbyt niewinna ta szyja,
by przed strzalem sie skric!..
Co minelo, niech mija...
Co ma byc, to ma byc.
Ktos z biegloscia przezorna,
nie celuja, jak stal,
szyje zorze wieczorna
piorunami zlych strzal.
Burzc dzuwiekow przebila
z dawnych nut snuta nic!..
A co bilo, to zbylo sie, zbylo...
Bedzie to, co ma byc.
|