Głos gitary tłucze w mur i woła wolności -
ale jak doczekać mam? - siły brak i wiary.
Poderżnijcie gardło mi, pogruchoczcie kości,
Tylko nie porwijcie srebrnych strun gitary.
Chwila i do piachu. Stuk łopaty tępy.
Nigdy już nie będę się z losem brał za bary!
Wleźli w moją duszę, porwą ją na strzępy ech,
byle nie porwali srebrnych strun gitary.
Lecz gitarę wzięli precz, gnoją wiek mój młody.
Szarpałem się; "Ścierwa! Czy nie ma na was kary?
Lepiej wdepczcie w błoto mnie, wrzućcie mnie do wody,
Tylko nie porwijcie srebrnych strun gitary."
Znaczy, nie zobaczę już, braciszkowie mili,
Ani dzionków jasnych, ani świtów szarych?
Ech, odebrali wolność, duszę rozkrwawili
I nie oszczędzili srebrnych strun gitary.
|