No, w końcu przeszło drżenie rąk.
Już czas - na szczyt.
I w przepaść spadło strachu zło.
Nie trzyma nic.
Nie ma co zwlekać, można iść.
Ciągnie mnie wprzód.
Nic w świecie nie przeszkodzi mi
By zaznać gór.
Gdzieś pośród nieprzebytych dróg
Jest dla mnie szlak.
I tylko jeden będzie mój.
Ja pójdę tam.
I ja przekroczę każdy kres.
Już jeden znam.
Gdzie ślady innych pokrył śnieg
Tam będę sam.
Tutaj błękitem lody lśnią
Jak nieba zwid.
Nic nie zostało po tych co
Tu chcieli być.
Już tylko ufam pięknu snów.
Tak tylko chcę.
I święcie wierzę w czystość słów
I w kruchy śnieg.
A kiedy przejdzie długi czas
Nie wolno mi
Zapomnieć, że rozterek fałsz
Tu mogłem zmyć
W wodach co niosły dźwięczny głos,
I wiary smak
W jaśniejsze dni i w lepszy los...
...Czy jakoś tak.
|