W nasz ciasny krąg nie każdy dostęp miał.
Pewnego razu, ech, przeklęta data,
Przywiodłem go i kumplom pod nos dał:
On ze mną jest, ugośćcie go czym chata...
Jak wszyscy pił, wesoło spędzał czas.
I myśmy go przyjęli jak brata.
A on nazajutrz wydał wszystkich nas.
Pomyłka ma. Odpuście mi to bracia.
Sądu nie pomnę, ach, nie było jak.
A dalej loch, tak zimny jak mogiła.
Zupełna noc. Zdawało mi się tak.
Tym gorzej, że dokładnie taka była.
Ja wytrwam tu, choćby ostatkiem sił.
On myśli że, już dla nas nie ma świata.
Za wcześnie grobu mego pewny był.
Pomylił się. Uwierzcie mi w to bracia.
I dzień nadejdzie, noc nigdy na wiek.
Upomnę się, gdy trzeba będzie płacić.
Bo skoro ja przywiodłem jego, więc
On teraz mój, oddajcie mi go, bracia.
|