W ten wieczór nie śpiewałem i nie piłem,
Bez przerwy na nią się gapiłem,
Jak patrzą dzieci, jak patrzą dzieci.
Ale jej aktualny chłopak
Chciał mnie z imprezy z miejsca wykopać,
Chciał mnie z imprezy z miejsca wykopać,
Że jestem śmieciem.
No i jej chłopak aktualny
Powiedział głośno: skończysz marnie.
I kiedy brzaskiem już brałem taksę,
Ona podeszła, rzekła: stój,
Ona szepnęła: będziesz mój,
Z uśmiechem rzekła: będziesz mój,
Taki mam kaprys.
No i jej aktualny chłopak,
Pewnie to wszystko wziął na opak,
Bo nic nie było, się nie skleiło.
Idę raz z kumplem patrzę są,
Jak strachy na wróble w miejscu tkwią,
Każdy na mordzie z miną złą.
Ośmiu ich było.
Nóż zawsze jest za paskiem mym.
Na zawołanie zrobię dym.
Czekajcie gnoje, krew wam wydoję.
Po co się czaić i wstrzymywać?
Machnąłem pierwszy, stal prawdziwa,
Machnąłem pierwszy. Kto mnie wyzywa
Weźmie za swoje.
No i jej aktualny chłopak,
Co mi na całe życie podpadł,
Dostał specjalnie, za "skończysz marnie".
Ktoś wstrzymał mój ostatni cios,
"Uważaj", to kolegi głos,
I jeszcze ten kolegi głos,
I wszystko przed oczami czarne.
Państwo zawyrokowało bez skuchy,
W więźniu się za mnie wzięły łapiduchy.
Tam se leżałem i w kaczkę szczałem.
Lekarz mnie zeszył w ośmiu miejscach.
Powiedział: bracie miałeś szczęście.
Odrzekłem cicho: jakie szczęście,
Lecz się trzymałem.
Po kiciu chciałem popatrzeć jej w oczy.
Nóż, mówią, przez baby z żył krew toczy.
Ale zwątpiłem, może się mylą.
Dałem se w końcu z laską spokój,
A jej aktualnemu chłopu,
Ciągle aktualnemu chłopu
Nie wybaczyłem.
Dałem se w końcu z laską spokój,
Ale jej aktualny chłopak,
Ciągle jej aktualny chłopak
Dostanie w ryło.
|