W ten wieczór nie śpiewałem i nie piłem, Bez przerwy na nią się gapiłem, Jak patrzą dzieci, jak patrzą dzieci. Ale jej aktualny chłopak Chciał mnie z imprezy z miejsca wykopać, Chciał mnie z imprezy z miejsca wykopać, Że jestem śmieciem. No i jej chłopak aktualny Powiedział głośno: skończysz marnie. I kiedy brzaskiem już brałem taksę, Ona podeszła, rzekła: stój, Ona szepnęła: będziesz mój, Z uśmiechem rzekła: będziesz mój, Taki mam kaprys. No i jej aktualny chłopak, Pewnie to wszystko wziął na opak, Bo nic nie było, się nie skleiło. Idę raz z kumplem patrzę są, Jak strachy na wróble w miejscu tkwią, Każdy na mordzie z miną złą. Ośmiu ich było. Nóż zawsze jest za paskiem mym. Na zawołanie zrobię dym. Czekajcie gnoje, krew wam wydoję. Po co się czaić i wstrzymywać? Machnąłem pierwszy, stal prawdziwa, Machnąłem pierwszy. Kto mnie wyzywa Weźmie za swoje. No i jej aktualny chłopak, Co mi na całe życie podpadł, Dostał specjalnie, za "skończysz marnie". Ktoś wstrzymał mój ostatni cios, "Uważaj", to kolegi głos, I jeszcze ten kolegi głos, I wszystko przed oczami czarne. Państwo zawyrokowało bez skuchy, W więźniu się za mnie wzięły łapiduchy. Tam se leżałem i w kaczkę szczałem. Lekarz mnie zeszył w ośmiu miejscach. Powiedział: bracie miałeś szczęście. Odrzekłem cicho: jakie szczęście, Lecz się trzymałem. Po kiciu chciałem popatrzeć jej w oczy. Nóż, mówią, przez baby z żył krew toczy. Ale zwątpiłem, może się mylą. Dałem se w końcu z laską spokój, A jej aktualnemu chłopu, Ciągle aktualnemu chłopu Nie wybaczyłem. Dałem se w końcu z laską spokój, Ale jej aktualny chłopak, Ciągle jej aktualny chłopak Dostanie w ryło.
© Krzysztof Godek. Tłumaczenie, 2014