Rzadko się nam rozszerzał ścisły krąg, ałe ja kiedyś, nie znam gorszej daty przywlokłem go i rzekłem: To swój chłop, daj tam kto szkło, nalejcie mu chłopaki. Jak inni - pił i był wszystkiego raz, wśród bratnich dusz, niczym brat, jednaki, lecz nazajutrz pod rząd sprzedał nas. Pomylił się uwierzcie mi, chłopaki. Sądu nie pomnę, choć pamiętam dość, a potem był loch zimny jak mogiła; zdawało się, że naokoło noc, i rzeczywiście, naokoło była. Zaparłem się, szczędząc ostatek sił; on myślał: stąd wychodzą tylko martwi, i nazbyt wcześnie nas pochował był. Pomylił się uwierzcie mi, chłopaki. I dzień nadejdzie, toć noc nie trwa wiek. Poproszą was, gdy przyjdzie długi płacić: przywiodłem go w tamten przeklęty dzień, godzinę więc, zostawcie mnie, chłopaki.
© Jan Czopik-Leżachowski. Tłumaczenie, 1976