Wszystko niby jak dawniej, lecz jakby nie tak:
niby takie jak dawniej błękity,
i powietrze i woda i taki sam las,
ale on nie powrócił z tej bitwy.
Dziś trudno zrozumieć, kto był lepszy, kto nie
w nocnych szrankach myślowej gonitwy,
że go nie ma pojąłem natychmiast i wiem,
gdy on właśnie nie wrócił z tej bitwy.
On milkł zawsze nie w porę, podśpiewywał nie w takt
i powiadać był zwykł o czymś innym;
nie pozwalał mi spać, wstawał wcześniej niż brzask,
i patrz, wczoraj nie wrócił z tej bitwy.
To ze pusto nie straszne tak strasznie jak fakt,
że do dziś wciąż we dwójkę byliśmy.
I jakby ognisko rozwiał mi do cna wiatr,
gdy on jeden nie wrócił z tej bitwy.
Jak z niewoli powoli rozwiośniał się maj,
i krzyknąłem, bo przecież przywykłem:
druhu, stój, zapalimy, a cisza jak mak,
gdyż on wczoraj nie wrócił z tej bitwy.
Martwi z nami zostaną, gdy będzie nam źle
i powiodą śmierć oddać za życie.
Niebo topi się w lesie i gdzieś tam na dnie
stoją drzewa błękitne w błękicie.
|