Na pewno, już zginąłem i jakbym był na krzyżu.
Na pewno, już zginąłem - stchórzyłem, ale cóż -
gdzie mnie się z taka. równać, ona była w Paryżu
i pewnie tam przeżyła wiele sercowych burz.
Ja jej nuciłem pieśni o północy najdalszej!
Myślałem: jeszcze trochę i będę jej jak brat,
ale nie chciała słuchać o pasie neutralnym,
nic ja. nie obchodziło, jaki tam rośnie kwiat.
A potem jej śpiewałem - myślałem będę bliżej -
o tym co na liczniku i pokłon starym dniom”,
lecz czym to wszystko dla niej? Ona żyła Paryżem.
Tam sam Marsel Marso za rękę trzymał ja.
Zabrałem się do książek i już umiałem prawie,
chociaż rzuciłem pracę, pijane miałem dni...
Lecz ona ma to w nosie i mieszka już w Warszawie,
znowu język nie pasuje mi.
Przyjedzie ja jej powiem po polsku: "Proszę pani,
weźże mnie jakim jestem i dobrze będzie nam".
Lecz znów się dowiedziałem, że ona jest w Iranie.
Choć chciałbym ją zobaczyć, po cóż mnie jechać tam?
Gdy ona dziś w Iranie, a jutro w Pakistanie
wpadłem jak śliwka w kompot, a niech to trafi szlag!
Niechże ten raz spróbuje, kto dobre rady daje,
a ja się wycofuję nie dla mnie taka gra!
|