Po coś ty, zarazo, brwi tak podgoliła,
Po coś ty, podła, siny beret nadziała na łeb.
I gdzieś ty, ścierwo, narty naostrzyła,
Do klubu już nie wejdziesz i szlaban masz na kesz.
Duszy u ciebie nie widzę, co tu dumać.
A ja znów mógłbym dla ciebie na okrągło kraść.
Ostatnimi czasy coś tam zacząłem kumać,
Że mi rogi przyprawiasz jak ostatnia bladź.
Jeśli jest to Kolka albo Wańka Badyl,
Kompanom nie będę skąpił, z nimi trzymam blat.
Ale jeśli to Witka z Pierwszej Pierjasławki,
Nogi ci z dupy powyrywam, w buźkę będę lać.
Ach, ty ryża zdziro, na bruk cię wyrzucę,
Jeśli się znów wystroisz w siny beret swój.
Nigdy cię nie dotknę i kijem wymłócę,
I na glanc cementem zaleję w duszy obraz twój.
Gdy nastanie lato, zechcesz do mnie wrócić,
Ja do tego czasu towarek poderwę cud.
I wtedy ty, ścierwo, z zazdrości się przewrócisz,
I powiesz, miły: „przebacz”, a ja: „Won, bo dam w dziób”.
|