Czerwone, zielone,
granatowe i liliowe,
Najpiękniejsze, za to, że mi dawałaś w kość.
A jeśli już coś tańszego
to nowiutkie, fartowne,
A ty mi tylko wódkę, rzadko koniak, czasem grog.
Babo nienasycona,
ścierwo złe, nieużyte,
Tyle razy pytałem: ”Starcza ci, czy nie.”
A ty wciąż niedopita,
zdrowa, wredna, nie bita,
Dawałaś mi ciepłą wódkę, krzyczałaś: „Czego chcesz?”
Na ciebie trucizno, jak deszcz
z nieba się forsa lała,
Grube nominały, ruble, dolce, nie kit.
Ileż my się naliczyli,
jak się szafa załamała,
Wszystko sczezło, minęło, jak z jabłoni biały dym.
Bóg z tobą przeklęta
i z twoją uroczystą przysięgą,
Że czekać na mnie będziesz nawet 10 lat.
A niech was piorun trzaśnie,
brata, ciebie i matkę twoją,
Żyj sobie tu jak lubisz, ja stąd wjeżdżam na dniach.
|