Gdy kniaź Oleg do wojny szykował się,
I herb rodu wieszał na bramie,
Nagle podbiega doń jakiś obcy człek,
Sepleni i głos mu się łamie:
Ech, książę - wydusił - jakby łykał pieprz,
Od konia swojego poniesiesz ty śmierć.
Gdy Oleg wyruszał na kolejny bój
Wziąć odwet na wrażym sąsiedzie,
Siwi mędrcy biegną do kniazia co tchu,
Wódeczką na metr od nich jedzie.
I mówią do niego jakby jednym tchem:
Od konia swojego poniesiesz ty śmierć.
Co tu się wyprawia, Oleg podniósł krzyk,
Drużyna chwyta za nahajki.
Popili się wódką starcy jak te psy
I cięgiem wygadują bajki.
A oni znów swoje jakby jednym tchem:
Od konia swojego poniesiesz ty śmierć.
Głów im nie ucięli, lecz marny ich los,
Z kniazi nie należy żartować,
Drużyna deptała starców w duchu klnąc,
Śmierć stygła na końskich podkowach.
A kniaź śmiał się z mędrców, no i z tego też:
Że koń jego własny przyniesie mu śmierć.
Oleg niezbyt długo postrach wokół siał,
Pańszczyzną poddanych przyduszał.
Mędrców Oleg wspomniał tylko jeden raz,
Coś o nich pod nosem wymruczał:
Po co takie bzdury rozgłaszać i pleść,
Że koń mój bułany przyniesie mi śmierć.
Mój koń tutaj leży, on dawno już zdechł,
Czaszka tylko po nim została.
Oleg na nią stopę postawił i wtem,
Sztywnieje i na ziemię pada.
Gad w niej jadowity od lat gnieździł się,
I z tej że przyczyny Oleg poniósł śmierć.
Mędrcy mieli powód by ukarać go,
Za butę i mord bez powodu.
Gdyby ich posłuchał to jeszcze by wbił
Gwóźdź jeden do bram Carogrodu.
Co mędrcy orzekli, to spełniło się,
Od konia swojego Oleg poniósł śmierć.
|