Sztormowe fale biją o brzeg,
Jak mewy płaty pian fruwają.
Porozrywany piasku szew.
Z góry oglądam spektakl ten,
Patrzę jak fale głowy łamią.
Współczuję morzu, gdy sztorm trwa,
Z daleka patrząc na śmierć fal.
Rani me uszy śmiertelny jęk,
Dla wściekłych fal nie ma odwrotu.
Nabrać dość sił, rozpędzić się,
Zacisnąć pięść, pokonać lęk
I głowę rozwalić u celu.
Współczuję morzu, gdy sztorm trwa,
Z daleka patrząc na śmierć fal.
Już białe grzywy prężą tors,
Przed śmiercią serce mocniej bije.
Na zew bojowych morskich trąb,
Znów stają dęba, naprzód rwą
I łamią swe wygięte szyje.
Współczuję morzu, gdy sztorm trwa,
Z daleka patrząc na śmierć fal.
A wicher pędzi je na śmierć,
Grzywy tarmosi im i plącze.
Bariera brzegu wstrzyma pęd,
Podetnie nogi, zgniecie łeb,
Spieniony rumak martwym padnie.
Współczuję morzu, gdy sztorm trwa,
Z daleka patrząc na śmierć fal.
I na mnie kolej przyjdzie też,
Wiatr dmie mi w plecy, pcha mnie w czeluść.
Przeczucie w duszy tkwi jak kleszcz.
Przetrącę sobie kiedyś grzbiet,
Lub złamię kark jak innych wielu.
I mnie ktoś będzie współczuł ciut,
Gdy martwy padnę w huku burz.
Wielu jest takich, siedzą tam,
Na brzegach mórz i spoglądają.
Patrzą uważnie cały czas,
Jak inni o kamienny wał
Karki i grzbiety sobie łamią.
Bardzo współczuję także tym,
Patrzącym z dala na ten młyn.
Gdzieś w mrokach podmorskiego dna,
W głębinach grozą pałających.
Fala urodzi się jak głaz,
Potężna, wielka, fala zła,
I runie na brzeg łamiąc kark,
I żywcem połknie tych patrzących.
Ja będę współczuł im do łez,
Z daleka patrząc na ich śmierć.
|