Porzuciłem dzisiaj, taką łatwą wygodną robotę,
Nie wziąłem niczego, jestem goły i bosy jak dziad.
Nic nie piliło mnie, od po prosu przy wódce w sobotę,
Jakby przez głupi żart nowy pomysł na życie mi wpadł.
Czytanie książek dobre strony ma,
Prawda w nich bywa, czasami piękno:
W naszym kraju proroków już nie ma,
Ale i w innych też od nich nie gęsto.
Sprzedać kumpla to grzech, tam nie jeden przy mnie coś uskubał,
Raz jedyny komuś tam podłożyłem nogę, że zbladł.
Ta robota, precz z nią, nie wylałem tam krwi ani potu,
Ona już beze mnie tak jak dawniej radę sobie da.
Niezastąpionych nie ma, to jest fakt,
Pijaków w ciągu tu spotykam często.
W naszym kraju proroków już nie ma,
Ale i w innych też od nich nie gęsto.
Ograbili mnie, ale ja się cieszę, że lwią część doli
Dostali ci, którym i tak trzeba było by coś dać.
Po śliskiej drodze stąpam, obcasy błyszczą się od soli,
Po stromych schodach idę w górę i zaglądam na dach.
Proroków nie ma, jest to znany fakt,
Odeszli Mahomet, odejdzie i Castro.
W naszym kraju proroków już nie ma,
Ale i w innych też od nich nie gęsto.
Tam w dole gadają, czy przez złość, czy przez dobro, sam nie wiem,
„Dobrze że odszedł - bez niego robota prosta jak drut.”
Politurę z obrazów jak głupi pazurami skrobię,
Niecierpliwię się, gdy konie pod oknem czekają już.
Wszedł księżyc, i spojrzał na mnie jakoś tak,
I zagaduje do mnie mową mętną:
„W naszym kraju proroków już nie ma,
Ale i w innych też od nich nie gęsto”.
Wskakuję na siodło, zrastam się z koniem, tworzymy jedność,
Koń pode mną padaw, a ja gryzę wędzidło jak on.
Porzuciłem tam, robotę stałą, łatwą i przyjemną,
Jakby przez głupi żart nowy pomysł na życie mnie tknął.
Schodzę ja z konia, chrzęst słomy i trzask,
Wszystko jasne, zrozumiałem to prędko.
W naszym kraju proroków już nie ma,
Ale i w innych też od nich nie za gęsto.
|