Z matką i ojczulkiem żyłem
Na Arbacie niczym król.
Teraz w szpitalu polowym
W bandażach leżę jak trup.
Co nam sława, co nam Klawa-
Siostra i świat biały ten.
Sąsiad z prawej wczoraj umarł,
Ten co z lewej jeszcze nie.
Kiedyś z rana sąsiad z lewej,
Mówi do mnie jak mój kum:
Posłuchaj mnie drogi chłopcze,
Nogi jednej nie masz już.
Jakże tak! Nieprawda, bracie!
Ty chyba na jawie śnisz.
„Odetniemy tylko palce”,
Tak powiedział doktor mi.
Sąsiad z lewej żarty stroił,
Śmiał się w kułak, ubaw miał.
Nawet kiedy w nocy bredził,
Coś o mojej nodze łgał.
Szydził ze mnie: już nie wstaniesz,
Żony nie zobaczysz już.
Popatrzyłbyś ty na siebie
Z boku chłopcze, to byś spuchł.
Gdybym ja nie był kaleką
I mógł z mego łóżka zejść,
To bym temu, co po lewej
Gardło przegryzł, wypił krew.
Prosiłem siostrzyczkę Klawę:
„Powiedz prawdę, ulżyj mi.
Gdyby żył ten sąsiad z prawej,
Prawdę by powiedział mi.”
|