Piliśmy co podeszło nam,
Maderę, Starkę, inny chłam,
Aż nagle szef podnosi wrzask, na przodek marsz.
W brygadzie naszej jeden gość,
Jak stachanowiec lał tu pot
I dzisiaj przysypało go nie pierwszy raz.
Były oficer, zuch i chwat,
Wyrabiał tu za planem plan
I pierwsze skrzypce u nas grał, obleśny cham.
Prosto z okrętu trafił tu
By węgiel rąbać ile tchu,
I dziś gdy rąbał go za dwóch przykrył go zwał.
Idziemy w trzech a były zek,
Ryzykant, kozak, kuty łeb,
„Chłopaki” - mówi, trzeba by wymyślić coś.
Gdy pomożemy teraz mu,
Normy przekraczał będzie znów,
Pochwały zbierał, a my co. Haruj i pość?
Spokojnie bracia, po co szaleć,
Szukajmy tak by go nie znaleźć,
Tu solidarnym trzeba być, choć trochę wstyd.
Służył w Talinie przy Stalinie,
Teraz pod węglem pewnie wymiękł,
A tak po ludzku to go żal, chociaż to drań.
|