Nade mną i pode mną lód się bieli.
Czy w górę iść, a może lepiej w dół.
Do góry chciałbym, mam w sobie dość nadziei,
Czekam na wizę, chcę cię ujrzeć znów.
Lód gniecie mnie, wykrusza się i trzeszczy,
Spocony drżę jak ten w kieracie rab.
Wrócę do ciebie jak statek z mojej pieśni,
Wszystko pamiętam z tych szczęśliwych lat.
Czy lat mam dość? Raptem czterdzieści kilka.
Żyję tu wciąż. Przez tyle lat chronił mnie bóg i ty.
Śpiewać mam co. Bóg zechce mnie wysłuchać,
Przeproszę go, ukorzę się przed nim.
|