Rozpal banię by pot się po ścianach lał,
Już odwykłem od gorących par.
Rozpal banię i niech biel pochłonie świat,
Chcę by język rozwiązał mi żar.
Rozpal banię dzieweczko i pomóż mi,
Chcę się stać tak gorący jak piec.
Na najwyższej półce nabiorę sił,
Tam wypalę wątpliwości me.
Rozanielę się cały do końca, w głąb,
Wiadro wody - i wyjdzie ten cierń.
Kult jednostki na piersi kuto mi krwią,
Ten tatuaż wrósł we mnie jak kleszcz.
Rozpal banię by pot się po ścianach lał,
Już odwykłem od gorących par.
Rozpal banię i niech biel pochłonie świat,
Chcę by język rozwiązał mi żar.
Ile wiary, nadziei zabrano nam,
Tylko gorycz została i strach.
Na prawej piersi profil Stalina mam,
A na lewej Marusia an face.
Ech, wiaro bezmyślna, gdzieś ty teraz jest,
Tyle lat żyłem tu jak ten pies.
Zamieniłem nadzieję na zeka los,
Na stek bredni tak pustych jak kość.
Rozpal banię by pot się po ścianach lał,
Już odwykłem od gorących par.
Rozpal banię i niech biel pochłonie świat,
Chcę by język rozwiązał mi żar.
Wspominam jak z rana wywlekli mnie dwaj
Prosto z łóżka - oprawcy z Czeka.
Jak strasznie krzyczałem, jak płakał mój brat,
Potem konwój i etap i bat.
W głuchej tajdze wśród śniegów przyszło mi żyć,
I rąbałem ja drzewa rok w rok,
Tuż przy sercu jego profil kuliśmy,
By mógł poczuć jak serca nam drżą.
Rozpal banię by pot się po ścianach lał,
Już odwykłem od gorących par.
Rozpal banię i niech biel pochłonie świat,
Chcę by język rozwiązał mi żar.
Me wspomnienia mną trzęsą aż zimno mi,
Chociaż żar po mnie spływa jak deszcz.
Od grozy mych przeżyć aż w brzuchu mnie mdli,
Tu w tumanie gorącym mi lżej.
Wypełniają mą duszę dawne traumy i strach,
Niepotrzebnie przejmuję się tym.
Brzozowymi witkami chłoszczę jego twarz,
Na pohybel tych koszmarnych dni.
Rozpal banię by pot się po ścianach lał,
Od gorących odwykłem już par.
Rozpal banię i niech biel pochłonie świat,
Chcę by język rozwiązał mi żar.
|