Przez wszystkie lata, epoki, wieki pod rząd,
Od mrozów, hen, ku ciepłu odlatywał ptak.
Więc dlaczego na północ ptaki lecą stąd.
Gdy południe dla ptaków taki urok ma.
Sława na nic, zaszczyty i bale,
Skrzydła ich niosą daleko stąd,
I gdzieś tam szczęście znajdą małe,
Jako nagrodę za długi lot.
Jakby nie żyło się, jakby nie było nam,
W drogę coś nas wygnało na morderczy trud.
Naszej doli nie ulżył dotąd słońca blask,
Słońca nam tu potrzeba, niech wyjrzy zza chmur.
Cisza w krąg. Tylko czajki jak gromy.
My je pustką karmimy wprost z rąk.
Za milczenie nagrodą są dzwony,
Ich świąteczny, radosny ton.
Od dawna nam się nie śnią dobre, białe sny,
Jakże je wyprostować by były jak wprzód.
Od tej bieli nie jeden już oślepł tu widz,
Kiedyś przejrzy na oczy widząc słońca wschód.
Nasze gardła opuści milczenie,
Nasza słabość urośnie jak cień.
I nagrodą za nasze cierpienia,
Będzie wieczny polarny dzień
Północ, wola, nadzieja - to bez granic kraj,
Długie życie bez kłamstw to jak bez błota śnieg.
Nie wykuje wrona oczu mi, ani wam,
Wron tu nie ma już, one przepadły gdzieś.
Kto nie wierzył w naiwne proroctwa,
Nie legł w śniegu by wytchnąć od trosk.
Ten samotność swoją komuś odda,
Spotka kogoś i znajdzie dom.
|