Już lustra zamglone niewyraźnie świecą,
Nie dojrzysz tu twarzy, tak gęsty jest dym.
Zmęczone tańcami pary z nóg już lecą,
A ja chcę do końca wyśpiewać mój krzyk.
Przycichła orkiestra, za oknem
już dzień,
Spirytus zapłonął i zgasł
w moim szkle.
Nagły poryw ustał, niemoc
ściska krtań,
Już lepiej w milczeniu wypiję
do dna.
Pogoda pod psem, od tygodnia śnieg prószy.
I dusza się miota pod lodem jak zwierz,
Kto lód ten przebije, kto lód ten rozkruszy,
Pamięć mnie zawodzi, lód gniecie mi pierś.
Przycichła orkiestra, za oknem
już dzień,
Spirytus zapłonął i zgasł
w moim szkle.
Nagły poryw ustał, niemoc
ściska krtań,
Już lepiej w milczeniu wypiję
do dna.
Orkiestra przycichła i krąg tworzą pary,
Nie chcę go rozrywać, spodobał się mi.
Spokojnie. Stąd wyjdę jak zawsze pijany,
Lecz wcześniej do końca wyśpiewam mój krzyk.
Przycichła orkiestra, za oknem
już dzień,
Spirytus zapłonął i zgasł
w moim szkle.
Nagły poryw ustał, niemoc
ściska krtań,
Już lepiej w milczeniu wypiję
do dna.
|