Ja lubiłem kobiety i psoty,
Świeże laski zrywałem dzień w dzień.
Słychać było gdzieniegdzie już głosy,
Że przygody to życia mego sens.
Raz nad morzem idę sobie drogą,
Lato piękne, nie łżę wierzcie mi,
I spotykam ja tam taką jedną,
Co po nocach do dziś mi się śni.
Miała ona szeroką naturę.
Miała serce na dłoni, jak ja.
Miała wdzięczną, zgrabniutką figurkę,
A ja grosza przy duszy, to fakt.
Już na wstępie kradziony pierścionek,
Miłe knajpki, perfumy Chanel,
W zamian słowa wdzięczności, szacunek,
Jakieś drobne pieszczoty przed snem.
Zrobię wszystko dla ciebie mój Wasia,
Oddam tobie najdroższy mój skarb.
Na to ja: „ Za sto rubli się zgadzam,
Jeśli drożej, otwarte drzwi masz.
Są panie jak narowiste konie,
Parskną, wierzgną i już słychać cwał.
Może czegoś ja tu nie rozumiem,
Obraziła się, a ja problem mam.
Po miesiącu przyszło zrozumienie,
I skruszona wróciła bez słów,
Ja mam na to jedno wyjaśnienie,
Dobra cena zwabiła ją tu.
Trochę żal, że pisarze nie wiedzą,
Nic o chłopcu z sercem jak ta łza
I sonetów o nim nie napiszą,
Jak tu żył, jak podrywał, jak kradł.
|