Cztery lata pruł fale nasz piracki bryg, W bojach i sztormach nie wyblakła nam bandera. Porwane żagle trzeba było szyć, Dziury zatykać i wodę wybierać. W pogoń za nami płyną już fregaty trzy, Kapitan zły od rana kaca leczy, Zaklął jak szewc i łyknął rumu łyk: „Jeszcze nie wieczór, jeszcze nie wieczór”. Z boku nas zaszedł ich flagowiec Yelow Star, I lewa burta rozkwitła dymami. Na ten ich wist palimy z wszystkich dział, Walą się maszty, znów fortuna z nami. Z takich opresji wychodziliśmy nie raz, Zabitych trzech, żagle dziurami świecą, Kapitan otarł dłonią osmaloną twarz: „Jeszcze nie wieczór, jeszcze nie wieczór”. Już setki oczu przez lunety śledzi bryg, I widzą nas od dymu złych i szarych. Ale już nigdy, nigdy nie zobaczą nas, Przykutych łańcuchami do galery. Nierówny bój. Nasz bryg jak zwierzę wzięty w klincz. Ratujcie nasze dusze wszyscy święci. Na abordaż ! Ryknął kapitan z wszystkich sił, Jeszcze nie wieczór, jeszcze nie wieczór. Ci co kochają mord i żywi chcą ujść stąd, Do walki wręcz szykują noże, szpady, A szczury opuszczają okręt, skaczą w toń, Nie chcą tu w ogniu żywcem się usmażyć. Szczury dumają:” Zaprzestał żartów czort.” Skaczą przez burtę w wizgach kul, kartaczy, A my z fregatą burta w burtę, cios za cios, Jeszcze nie wieczór, jeszcze nie wieczór. My twarzą w twarz, z nożem na nóż, barkiem na bark, By nie być żerem dla ryb, morskich stworzeń. Ten z koltem, ten z kindżałem, ten we łzach, Tak porzuciliśmy nasz tonący okręt. No nie. Nie może bryk nasz jak wrak na dno iść, Ocean pozna go, weźmie na plecy, Ocean sztamę z nami trzyma nie od dziś, Kapitan rację miał, jeszcze nie wieczór.
© Henryk Rejmer. Tłumaczenie, ?