Nam nie potrzebne fabuły, intrygi,
Wszystko już znamy, co byś nie rzekł nam.
Dla mnie, grandziarza ciekawszy od biblii
Będzie już zawsze kodeks karny nasz.
Kiedy nie piję, kiedy siły zbieram,
Gdy kac sfolguje i już lepiej mi,
Wtedy ja kodeks gdziekolwiek otwieram,
I czytam, czytam nieraz aż po świt.
Rad nie dawałem kamratom spod celi,
Ale wiem dobrze, rozbój to ich pieśń.
Właśnie przed chwilą przeczytałem o nim,
Trzy lata najmniej, a najwięcej sześć.
Wgryźcie się bracia w te ponure treści,
Co tam intrygi z teatralnych scen.
Tu są baraki długie jak wyroki,
Skandale, draki, karty, no i śmierć.
Ciężko jest czytać linijki kodeksu,
Za każdą stoi jakiś ludzki los.
Cieszę się, kiedy paragraf jest lekki,
Może tam komuś urwać da się rok.
Serce mi wali jak zranionej sarnie,
Gdy mój paragraf czytam któryś raz.
Krew mi do głowy uderza frontalnie,
Jak ci gliniarze, gdy już przyjdą brać,
|