Mój druh wziął kurs na Magadan,
Zdejmijcie czapkę, zdejmijcie czapkę.
Pojechał sam, pojechał sam,
I nie etapem, i nie etapem.
I nie dlatego by tam zbiec,
Albo by lepsze życie wieść.
On ani cudak, ani frant.
Po prostu tak, po prostu tak.
Po co tam jedzie? Powie ktoś,
Co to za pomysł, co to za pomysł.
Tam w tajdze łagry stoją w krąg,
A w nich bandziory, a w nich bandziory.
I rzekł mi on, plotkom nie wierz,
Więcej bandziorów w Moskwie jest.
Potem spakował cały kram
Na Magadan, na Magadan.
Gdybym tam z nim pojechać chciał
To w noc z pociągu mógłbym skakać.
Mnie nie pasuje Magadan.
Nie chcę tam wracać, nie chcę tam wracać.
Wolę już śpiewać aż po zgon
O tym, co tam zobaczy on.
To mroczny, pełen zbrodni świat,
Ten Magadan, ten Magadan.
Mój druh pojechał bo sam chciał,
On dobrowolnie, on dobrowolnie..
Nie będzie go nahajką lał,
Jakiś konwojent, jakiś konwojent.
A może bóg mnie pośle tam,
Bym poznał lepiej Magadan.
Bym dzielił z druhem jego los
I spadł na dno, i spadł na dno.
|