Tak to już jest, tak to już jest,
Przez gęste sito, życia czerń,
Przez sądu ciemną, mroczną sień,
Zjawił się on, nie wiedzieć kto.
Zagrajcie coś.
Może to on,
Umarły mąż
Nieszczęsnych żon.
Chory czy zdrów,
Brat to, czy swat,
On wielu cnót
Szalony fan.
Tak to już jest, tak to już jest,
Odwiedził nas by przepaść gdzieś.
Jak śnieg na głowę upadł on,
Cicho, znienacka, jak to on.
Kim że on jest,
Ten dziwny człek.
Może to ksiądz,
A może wieszcz.
Dworców i nor
Ostrożny gość.
Mistrz szybkich wolt.
Spryciarz, czy łotr?
Tak to już jest, tak to już jest,
Zapytam go skąd zjawił się.
Znikąd tu jest, do nikąd szedł,
A trafił tu bo nie miał gdzie.
On do mnie rzekł:
Posłuchaj mnie,
Ja ziemię tę,
Porzucić chcę.
Skoczyć chcę w toń,
W ciszę jak kot.
Lecza forsy brak
Bez forsy dno.
Smyrgnę ja gdzieś,
Jak mysz, jak wesz.
Czy w ciszę cisz
Uciec da się?
Tak to już jest, tak to już jest,
Zrobił on to, smyrgnął i zbiegł.
Piekło tam, bajzel, syf i gwałt,
Więc on znów myk w nasz piękny raj.
I tak on zwiał
Stamtąd jak stał,
A Żyd go trach,
Ograł jak chciał.
W pokera raz,
W oczko do cna.
Patrzy, a tu,
Goły jak łza.
Piekło już znał,
Lecz czemuś znów,
Czmychnął on tam,
Aż na sam dół.
Tak to już jest, tak to już jest,
Proszę ja was nie śmiejcie się.
Mack Kinli - mag. Gwiazda wśród gwiazd,
On prorok nasz. On Mesjasz nasz.
Odtrącił go
Ciemności bóg.
Człowiekiem on,
Wybaczmy mu.
Nie był on zły,
Ten sławny mąż,
Zabić się chciał
By ograć los.
Choć proste to,
To nie u nas.
Bez zgody władz
Kraty lub piach.
Tak to już jest, tak to już jest,
Zegar bije i szczeka pies.
Mack Kinli - bóg, gwiazda wśród bóstw,
On jednym z nas, on car i król.
Obwieścił nam,
Wieczność to chłam,
I dyla dał
Na świata kraj.
Wódki nie pił,
Koki nie brał,
Spokojny był,
Do późna spał.
Morał tu jest.
My tak jak on,
Zbiegami tu,
Choć tu nasz dom.
Tak to już jest, tak to już jest.
|