W żółtej, skwarnej Afryce,
W jej centralnej części,
Jak już z mediów każdy wie
Doszło do nieszczęścia.
Słoń bezmyślnie podniósł krzyk,
„Kryj się przed potopem,
Żyraf z buszu robi cyrk,
Kocha antylopę.”
Obruszył się nie jeden zwierz,
Jak ten typek się nie wstydzi.
Na to ryknął stary lew,
„Żyraf z nas najdalej widzi.”
„Co z tego że rogi ma”,
Żyraf się zasapał.
„U nas w buszu każdy stan,
Równy w świetle prawa.
Gdyby ktoś w rodzinie mej,
Uznał to za małość.
Choćby wicher duł, lał deszcz,
Opuścimy stado.”
Obruszył się nie jeden zwierz,
Jak ten typek się nie wstydzi.
Na to ryknął stary lew.
„Żyraf z nas najdalej widzi.”
Ojciec antylopy zły.
Zięć mu nie pasuje.
„To mezalians, wielki wstyd.
Co ten dziwak knuje?”
I wśród żyraf wielki wrzask,
Skandal jakich mało.
Żyraf z oburzenia zbladł
I opuścił stado.
Obruszył się nie jeden zwierz,
Jak ten typek się nie wstydzi.
Na to ryknął stary lew.
„Żyraf z nas najdalej widzi.”
W żółtej, skwarnej Afryce,
Nie ma już idylli.
Żyraf leje z lubą swą
Łezki krokodyle.
Świat się zmienia, w buszu też
Stare cichcem kona.
Córka nosorożca chce
Poślubić bizona.
Obruszył się nie jeden zwierz,
Jak ten typek się nie wstydzi.
Na to ryknął stary lew.
„Żyraf z nas najdalej widzi.”
|