Stu saracenów dla sławy jej zabiłem,
Przepięknej damie sto śmierci poświęciłem,
Aż raz nasz król przebiegły typ,
Urządził turniej sukinsyn,
Ja królów drani jak gadów nienawidzę.
Przeciwnik mój, rycerz okrągłego stołu.
Król doń się zwraca: „trupem go tutaj połóż”.
W serce mu wbiję kopi grot,
By z konia spadł przesławny lord,
Drwię sobie z króla i z jego protokołu.
Na piersi jego lśni herb - szafot i pętla,
W nim dziurę zrobię, nie zadrży moja ręka.
Ów rycerz faworytem jest,
A ja mu chcę przewiercić pierś,
A król mi wisi, ten łotr i przeniewierca.
Król do mnie mówi: „ on lepszy jest od ciebie:
I dodał jeszcze:” niech ziemia cię pogrzebie,”
To ja mam czarną ziemię gryźć,
A ten ma z nią do łoża iść,
Przejrzałem króla, intryga, jak bóg w niebie.
Znak został dany, pędzę co koń wyskoczy,
Do przodu kopia, patrzę mu prosto w oczy.
Zwalam go z kona jak ten wór,
Z gniewu oniemiał sławny król,
Na króla pluję, on chciał mej krwi utoczyć.
Skończył się turniej, rozeszli się dworzanie,
Krew się polała, sterczy kopia w ranie.
Król jakiś blady, broda drży,
Musi dziś damę oddać mi,
Na króla pluję, choć wściekł się niesłychanie.
Moje szczęście zbyt długo nie potrwało,
Król mnie wyprawił, sto dni to nie jest mało.
Nie czeka na mnie luba ma,
On król, ja wasal, niech to szlag,
Na króli pluję, cóż więcej mi zostało.
|