Wyrzućcie nudę jak obgryzioną kość,
Niebo błękitne, pogodne sny.
Chłopiec miał konia i rozpieszczał go los,
Do samej wojny beztrosko żył.
A na wojnie gorycz i łzy,
A do wojny nuda i spleen,
Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć.
Na koniu kiepsko jeździł on,
Kończy się wiosna, biorą go,
Choć wiosna, idą święta.
Na świeżą rosę pokładały się mgły,
Pola i marzenia młóci grad.
By czarne chmury wiatr rozwiał jak dym,
Chłopiec na wojnę ruszył jak stał.
Tam - na wojnie gorycz i łzy,
A do wojny nuda i spleen,
Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć.
Na koniu kiepsko jeździł on,
Kończy się wiosna, biorą go,
Choć wiosna, idą święta.
Czy zawiało z sieni, czy może od błot,
Szalał huragan, bił gęsty grad.
Potem ciut ucichło, z wichrów uszła moc,
Chłopcu zimne dłonie liże wiatr.
Tam - na wojnie gorycz i łzy,
A do wojny nuda i spleen,
Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć.
Na koniu kiepsko jeździł on,
Kończy się wiosna, biorą go,
Choć wiosna, idą święta.
|